UWAGA SPOILERY
Generalnie miałam straszne (i to nie dosłownie) de ja vu z Amityville. Mamy oto domy, w których zabito prawie całą rodzinę – prawie, ponieważ jedno z dzieci zawsze znika. Każda rodzina mieszkała w miejscu, w której zabito inną, co sprowadza się do pewnego cyklu. W Amityville co prawda był jeden dom, ale również sążnie nawiedzony przez dusze pomordowanych.
Druga rzecz - jeden z członków rodziny zabija pozostałych. W Amityville był to ojciec/starszy syn, natomiast tutaj mordercą jest dziecko. Pomaga mu w tym demon – jeden z zapomnianych, pogańskich wierzeń. W Amityville pod domem znajdowało się „wejście do piekła”... Co w sumie sprowadza się do tego samego.
W obydwu produkcjach mamy do czynienia z niespełnioną ambicją. W Amityville jest to bycie głową rodziny, w Sinister – sławnym pisarzem (co, poniekąd, również sprowadza się do zapewnienia bytu najbliższym).
Jedyną różnicą między tymi filmami wydaje się być fakt, że w Amityville główny bohater nie znał historii domostwa. W Sinister pisarz celowo wprowadza się do miejsca, w którym zamordowano ludzi, by na tym skorzystać.
Inne skojarzenia międzyfilmowe:
- tajemnicze taśmy video – The Ring,
- wielki doberman – Omen,
- martwe, upiorne dzieci (lub żywe, opętane) – łatwiej by było powiedzieć, gdzie ich nie było,
- główny zły – Boogeyman, Coś.
Nie wspominam już o kliszach, jakimi są: nagły brak prądu, cienie przemykające przed kamerą, dziwnie zachowujące się dzieci, czy demon poruszający się na zdjęciu, gry bohater nie patrzy.
Czy film mnie czymś zaskoczył? Tak. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że demon morduje rękami zaginionych dzieci, by potem skraść im dusze. Nie sprawdzałam mitologii, ale być może istniały kiedyś takie wierzenia. Jednak - jak je do tego nakłaniał? Trudno powiedzieć, bo do momentu morderstwa zachowywały się całkowicie normalnie.
Zaskakujące nie było podwójne zakończenie (choć w założeniu chyba miało być), w którym okazuje się, że ucieczka jest pułapką. Podejrzewałam, że „zastępca szeryfa taki to a taki” jest zamieszany w to bagno.
Podsumowując – kopia, choć nieźle zrobiona. Trzyma w napięciu, mimo kilku "facepalmów". Jeśli ktoś szuka rozrywki na spokojny wieczór, to ten film mu ją zapewni :)
W końcu... to tylko film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz